Sytuacja ekonomiczna wielu polskich rodzin staje się z dnia na dzień delikatnie mówiąc trudna. Czy sam ten fakt jest jedynym i wystarczającym powodem pójścia do szefa po podwyżkę?
Czy to dobry moment na rozmowę o pieniądzach? Jaki właściwie moment jest dobry? Kiedy pracownik może spojrzeć w lustro i powiedzieć: “Tak, zasługuję na podwyżkę!”?
Na te pytania odpowiedź znajdziesz w dzisiejszym odcinku Firmy z Głową.
Kiedy pracownik może z czystym sumieniem poprosić szefa o podwyżkę?
Nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. Każdy człowiek ma indywidualną sytuację i firma, w której pracuje też jest osadzona w określonych realiach.
Moim zdaniem, to że pracownikowi pogorszyła się sytuacja ekonomiczna jest powodem wystarczającym do podjęcia rozmowy z pracodawcą, choćby po to, żeby wiedział co się u pracownika dzieje i nie był zaskoczony jakimiś gwałtownymi ruchami. Jeśli pracownik nie da mu sygnału, to trudno oczekiwać, że szef sam z siebie domyśli się co się dzieje. Jasne, tak byłoby idealnie, ale rzeczywistość z reguły nie jest idealna.
Sama rozmowa oczywiście niczego nie załatwi. Koszty utrzymania nie zmaleją w związku z tym, że pogadasz z szefem. Ale jeśli nie dasz znać i pewnego dnia, bez ostrzeżenia pójdziesz pracować gdzie indziej, to to nie jest zachowanie ok.
Podobnie w sytuacji, kiedy głównym argumentem stojącym za oczekiwaniem podwyżki jest fakt, że ktoś zarabia więcej od Ciebie. W takiej sytuacji, prawdopodobnie bardziej chodzi o poczucie niesprawiedliwości, które chcesz załatwić cyfrą na pasku wynagrodzeń. To tylko pokazuje, że swoją wartość mierzysz porównując się do innych. Kiedy zatem podwyżka się należy? Kiedy możesz oczekiwać uznania ze strony pracodawcy w postaci wysokości wynagrodzenia?
Wartość pracy.
Po pierwsze, zwróć uwagę, że firma płaci wynagrodzenie za pracę jaką wykonujesz i wartość jaką dzięki niej wnosisz do organizacji. Im większa wartość, tym wyższego wynagrodzenia możesz oczekiwać. Nie bez powodu proste, powtarzalne prace, które nie wymagają ani wiedzy, ani doświadczenia są najgorzej opłacane. Zastanów się czy i jak szybko można Cię zastąpić i co zrobić, żeby być trudniej zastępowalnym pracownikiem. Im trudniej Cię zastąpić, tym większa Twoja wartość dla pracodawcy.
Zaangażowanie.
Po drugie, pamiętaj, że pracodawca płaci Ci nie tylko za to co robisz, ale także za to, że nie musi martwić się o to, jak to robisz i kiedy to robisz, innymi słowy za Twoją samodzielność i odpowiedzialność. Znacznie bardziej cenimy pracowników, którzy radzą sobie, szukają odpowiedzi, niż takich, których trzeba ciągnąć za uszy, sprawdzać i kontrolować jakość. Jeżeli wyróżniasz się w tym aspekcie, jeżeli dowozisz zadania na koniec dnia, to możesz myśleć o wzroście wynagrodzenia, bo Twoja praca ma większą wartość.
Kompetencje.
Po trzecie, żeby rozmawiać o pieniądzach warto mieć alternatywę. Im Twoje kompetencje są bardziej unikalne, im jakość Twojej pracy jest wyższa i im więcej masz różnych możliwości zarabiania pieniędzy, tym łatwiej jest Ci rozmawiać o podwyżce. Jeżeli obecny pracodawca jest jedynym w okolicy, a Twoje kwalifikacje są bardzo wąskie, to będzie Ci zdecydowanie trudniej rozmawiać z nim o podwyżce.
Oczekiwania vs. Wartość pracy.
I ostatnia rzecz, zwróć uwagę na różnicę pomiędzy Twoimi oczekiwaniami, a Twoją wartością dla pracodawcy, czyli kwotą jaką gotowy jest zapłacić za Twoje usługi. O ile oczekiwania jesteś w stanie dość precyzyjnie określić Ty sam/sama, to wartość określa Twój pracodawca. W przypadku Twoich oczekiwań wystarczy, że policzysz swoje koszty utrzymania, dojazdu do pracy oraz inne elementy i już wiesz, że musisz zarabiać np. 5 tys. netto, żeby to miało sens.
Dysproporcje płacowe.
Jednocześnie pracodawcy mogą określać wartość danego stanowiska różnie.
Weźmy pod uwagę takiego handlowca. Są firmy, które płacą stałe wynagrodzenie, są takie które płacą stałe wynagrodzenie i premie, są też takie, które zostawiają możliwość osiągania nieskończenie wysokich zarobków poprzez otwarty system prowizyjny. Dla jednych handlowiec to mięso armatnie, które można wymieniać co 3 miesiące, a dla innych handlowiec to skarb, którego trzeba pilnować.
Ktoś zatrudnia sprzedawcę w sklepie za najniższą stawkę, a ktoś inny uważa, że to najważniejsze stanowisko w jego firmie i płaci trzy razy tyle. Pamiętaj, że to pracodawca określa wartość jaką ma Twoja praca dla niego. I to jest bardzo, bardzo indywidualne, podobnie jak fakt, że część ludzi bez mrugnięcia okiem zapłaci 300 zł za trampki z fajnym logo, a część nie da więcej niż 100. Nawet jakby były na nich trzy fajne logotypy. Dodatkowo część pracodawców posługuje się różnego rodzaju raportami płacowymi, które pozwalają im zaoferować Tobie rynkową stawkę. Rynkową tzn. taką, którą inni pracodawcy najczęściej płacą ludziom wykonującym podobne obowiązki.
Podsumowując.
Bez względu na to, czy jest kryzys, czy nie, zasady dotyczące wynagrodzeń są podobne. W zależności czy kupujesz, czy sprzedajesz pracę patrzysz na sytuację nieco inaczej i nieco inne rzeczy mają dla Ciebie znaczenie. Tu i tu matematyka jest bezwzględna. Jedna strona nie zapłaci więcej niż może, druga nie sprzeda za mniej niż będzie to miało sens.
Z punktu widzenia szefa kompetentny, samodzielny i wnoszący do organizacji wartość pracownik jest bardzo ważny i warto wynagradzać go adekwatnie. Z punktu widzenia pracownika warto wyróżniać się pod względem kompetencji, samodzielności, odpowiedzialności i dostarczać maksymalną możliwą wartość, bo to gwarantuje adekwatne wynagrodzenie.
A jak to jest w Waszych organizacjach? Czy pieniądze to temat tabu, czy możecie swobodnie o tym dyskutować? Dajcie znać w komentarzu. Nie zapomnijcie zasubskrybować naszego kanału i dać łapki w górę!
Cześć!
Rafał